Oto dowód, na
moje zmartwychwstanie, a zatem i na potwierdzenie moich słów z notki ostatniej:
wracam! Dziś przychodzę z przedostatnią zalegającą mi jeszcze w odmętach dysku
sesją. Słońce, które mnie rano przywitało (tak, nawet w Piekiełku świeci, hardo
i niepodważalnie) przypomniało mi o zdjęciach, które zrobiłam pod koniec
kwietnia, podczas jednej z wizyt u Kulki. Nie wzięłam ze sobą wówczas nikogo
poza Miriam, ponieważ ostatnio moje rozważne dziecię zaczęło narzekać, że
poświęcam jej za mało…
Miriam: Oj,
tam zaraz narzekać… Tylko subtelnie zwróciłam Ci uwagę
Raven: Ty i
subtelność. Ty nie masz bladego pojęcia o subtelności! Ty i subtelność to para
antonimów i hampfff… *drobne dłonie zakrywają mu usta, kurtyna w dół*
Ja: Wilczku, a
skąd ty znasz takie słowa? *patrzy z rozbawieniem na parę*
Raven: *ściąga
dłonie Miriam ze swojej twarzy i splata je ze swoimi, zapobiegając dalszemu
uciszaniu* Mam traumę po twoich przygotowaniach do matur, Lu. Ty chodziłaś i
mamrotałaś, a nam zostało w głowach. W sumie to my powinniśmy byli iść zdawać,
a nie Ty. Na pewno poszłoby nam lepiej.
Ja: Wyrodny
syn *mamrocze* W kogo Ty się wdałeś, to ja nie wiem, bo na pewno nie we mnie.
Poza tym, więcej niż sto procent nie da się uzyskać, więc japa, synu.
Raven: A ta,
jaka ważna się teraz zrobiła! Szkołę skończyła, to myśli, że wszystkie rozumy
pozjadała *prychnięcie*
Ja: Czy ty
masz okres, Ray? Czy jest coś o czym ja nie wiem w związku z twoją… fizjonomią
i fizjologią?
Raven: Bardzo,
cholera, śmieszne *foch*
Ja: *kiwa
głową* Milczenie jest złotem, mowa – srebrem, a foch to foch!
Miriam:
*wybucha śmiechem i cmoka Ravena w policzek, by zaraz potargać go po włosach*
Dobrze, to skoro to już ustaliliśmy, to czy możemy przejść do zdjęć?
Ja: Ach, tak,
tak!
Raven: Ale…
Miriam:
Paszcza, kochanie *przytula się i rozsiada wygodnie, by obejrzeć zdjęcia*
Ja: Kochanie,
ha…? *mamrocze pod nosem, kątem oka obserwując dwójkę i wracając do przerwanego
zajęcia*
Zatem gdzie to
ja…? Ach tak!
Ponieważ w
skrytości ducha przyznałam podówczas mojej pannie rację, postanowiłam swój błąd
naprawić. I powiem wam, że była to jedna z moich najlepszych decyzji podjętych
w tamtym czasie. Odkąd pamiętam, podświadomie faworyzuję Ravena. Zawsze
wszędzie ze mną jeździ, zawsze pierwszy w każdej kwestii, czy to ciuszków, czy
zdjęć. Powiadają: prawo pierworodnego”. Poniekąd to i prawda, ponieważ to ta
pierwsza, upragniona bjd, w dodatku chłopiec, w dodatku niepospolicie piękny (spokojnie, to zdanie w stu procentach subiektywne, gusta są osobistą sprawą
każdego, zatem nie narzucam mojego sposobu patrzenia). I mimo, że z czasem zaczęły
mi przybywać kolejne lalki, to nigdy nie poświęciłam im aż tyle czasu, co jemu.
Dopiero po tych zdjęciach odkryłam prawdziwy potencjał, jaki drzemał i drzemie
dalej w Mirze. Nadal nie wszystko z niej wydobyłam, ale ta próbka, którą zaraz
Wam zaprezentuję jest dla mnie czymś niesamowitym. I to już nawet nie chodzi o
to, że jestem zwyczajnie z tych zdjęć zadowolona (bo jestem, bardzo,
przebardzo, szalenie!), ale o to, jak ta dziewczyna potrafi na nich wychodzić.
Po prostu muszę zacząć bardziej doceniać, jakie skarby mam pod dachem. Ot co!
Proszę państwa, Lucyfer przyznał się do pewnych niedoskonałości w swym
postępowaniu! Proszę to odnotować… I notatki spalić. W sumie nikt więcej nie
musi wiedzieć.
Swoją drogą,
przypominam o kilku niespodziankach, które nadal trzymam w rękawie! Możecie
zacząć zgadywać, po kolejnym poście zacznę nimi sypać, w każdym razie powiem
tyle – zaczęłam w hobby wkładać nie tylko pieniądze, ale też własne ręce, czas,
pot, krew, łzy i…
Raven: Nie
rozpędzaj się, gdzie te zdjęcia? Masz za duże skłonności do toczenia monologów.
Ja: A ty do dyskusji,
ale czy ci to wytykam?
Raven:
Przecież ponoszę karę cały czas *prycha*
Ja: Och, doprawdy?!
Raven: No no,
z każdym kolejnym członkiem rodziny, wiesz ile powściągliwości mnie to
kosztuje?
Ja: Nie
wspomnę ile cierpliwości kosztuje mnie wychowywanie ciebie *oddycha głęboko, a
w myślach odlicza od tysiąca w dół. Sto już nie wystarcza*
Miriam: Powściągnij
język, bo Marcy usłyszy i będzie jej przykro *daje mu sójkę w bok*
Raven: Żebym
ja ci przypadkiem nie oddał *obejmuje ją ramieniem i zaczyna łaskotać wolną ręką*
Ja: Kurtyna w
dół! W dół, mówię! Halo, kurtyno pośpiesz się! O, dziękuję, o wiele lepiej.
Cisza, spokój, zatem – przejdźmy w końcu do tych zdjęć *klaszcze w dłonie* Miałam
dziś dobry dzień do obrabiania *rozsiada się w fotelu z kubełkiem popcornu na
kolanach i zakłada na nos okulary, jak w kinie 3D*
Okej, odnoszę wrażenie, że albo blogger mi zjada jakość tych zdjęć, albo nie pozapisywałam pewnych rzeczy w trakcie edytowania. Tak czy inaczej, nadal jestem z nich zadowolona. Jak zdążyliście zauważyć, mamy tutaj trzy style, w jakich fotki są utrzymane. Pierwszy - dużo słoneczka, akurat miało się ku zachodowi, drugi - gdzie Mira wygląda, jak duszek i trzeci - przepraszam, ale ten trzeci kojarzy mi się z rolnikiem dumnym z dobrze odwalonej roboty *drapie się z zakłopotaniem po głowie* Ups, lepiej, żeby tego nie przeczytała. W każdym razie, powiem Wam jeszcze jedną rzecz. Oglądając te fotografie po raz kolejny, w dalszym ciągu nie mogę uwierzyć, że ta smukła piękność jest moja. Nie wiem, czy ktoś z Was doświadczył kiedyś tego uczucia. Kiedy jesteśmy w posiadaniu czegoś już bardzo długo, a niezmiennie nas ten fakt dziwi, zaskakuje, ekscytuje, napawa niedowierzaniem, zastanawia. Moim zdaniem to oznaka oddanej i odwzajemnionej miłości. Zastanówcie się nad tym, usiądźcie ze swoimi pociechami spokojnie, w ciszy i bez słowa przypatrzcie się im, zastanówcie się co czujecie, a ręczę, że sami będziecie zaskoczeni.
Do napisania, kochani! Już niedługo. Lucyferek poczynił niecne plany i jeden z nich jest już w 2/4 zrealizowany!
A ubranie ukradłam Yuuki......XDDDD Superowo się czytało i lepiej niech nie wie o tym rolniku haha <3
OdpowiedzUsuńCzytając notkę po raz drugi, tak, żeby napewno niczego wzrokiem nie pominąć stwierdzam, że trzeba Ravena na jakieś obozy asertywności wysłać, bo chłopak znowu wariuje �� Co do samej sesji Miriam w niej kochana jeszcze o wiele więcej drzemie! I nie raz Cię tym zaskoczy. Jest bardzo pięknym dzieckiem. I tak, bardzo dobrze, że trafiła do kolekcji twojego trochę większego piekiełka.
OdpowiedzUsuń