#8 Kwiecień plecień| Na ławce wypoczynek| Rolnik w obcasach| Miriam w roli głównej


Oto dowód, na moje zmartwychwstanie, a zatem i na potwierdzenie moich słów z notki ostatniej: wracam! Dziś przychodzę z przedostatnią zalegającą mi jeszcze w odmętach dysku sesją. Słońce, które mnie rano przywitało (tak, nawet w Piekiełku świeci, hardo i niepodważalnie) przypomniało mi o zdjęciach, które zrobiłam pod koniec kwietnia, podczas jednej z wizyt u Kulki. Nie wzięłam ze sobą wówczas nikogo poza Miriam, ponieważ ostatnio moje rozważne dziecię zaczęło narzekać, że poświęcam jej za mało…
Miriam: Oj, tam zaraz narzekać… Tylko subtelnie zwróciłam Ci uwagę
Raven: Ty i subtelność. Ty nie masz bladego pojęcia o subtelności! Ty i subtelność to para antonimów i hampfff… *drobne dłonie zakrywają mu usta, kurtyna w dół*
Ja: Wilczku, a skąd ty znasz takie słowa? *patrzy z rozbawieniem na parę*
Raven: *ściąga dłonie Miriam ze swojej twarzy i splata je ze swoimi, zapobiegając dalszemu uciszaniu* Mam traumę po twoich przygotowaniach do matur, Lu. Ty chodziłaś i mamrotałaś, a nam zostało w głowach. W sumie to my powinniśmy byli iść zdawać, a nie Ty. Na pewno poszłoby nam lepiej.
Ja: Wyrodny syn *mamrocze* W kogo Ty się wdałeś, to ja nie wiem, bo na pewno nie we mnie. Poza tym, więcej niż sto procent nie da się uzyskać, więc japa, synu.
Raven: A ta, jaka ważna się teraz zrobiła! Szkołę skończyła, to myśli, że wszystkie rozumy pozjadała *prychnięcie*
Ja: Czy ty masz okres, Ray? Czy jest coś o czym ja nie wiem w związku z twoją… fizjonomią i fizjologią?
Raven: Bardzo, cholera, śmieszne *foch*
Ja: *kiwa głową* Milczenie jest złotem, mowa – srebrem, a foch to foch!
Miriam: *wybucha śmiechem i cmoka Ravena w policzek, by zaraz potargać go po włosach* Dobrze, to skoro to już ustaliliśmy, to czy możemy przejść do zdjęć?
Ja: Ach, tak, tak!
Raven: Ale…
Miriam: Paszcza, kochanie *przytula się i rozsiada wygodnie, by obejrzeć zdjęcia*
Ja: Kochanie, ha…? *mamrocze pod nosem, kątem oka obserwując dwójkę i wracając do przerwanego zajęcia*
Zatem gdzie to ja…? Ach tak!
Ponieważ w skrytości ducha przyznałam podówczas mojej pannie rację, postanowiłam swój błąd naprawić. I powiem wam, że była to jedna z moich najlepszych decyzji podjętych w tamtym czasie. Odkąd pamiętam, podświadomie faworyzuję Ravena. Zawsze wszędzie ze mną jeździ, zawsze pierwszy w każdej kwestii, czy to ciuszków, czy zdjęć. Powiadają: prawo pierworodnego”. Poniekąd to i prawda, ponieważ to ta pierwsza, upragniona bjd, w dodatku chłopiec, w dodatku niepospolicie piękny (spokojnie, to zdanie w stu procentach subiektywne, gusta są osobistą sprawą każdego, zatem nie narzucam mojego sposobu patrzenia). I mimo, że z czasem zaczęły mi przybywać kolejne lalki, to nigdy nie poświęciłam im aż tyle czasu, co jemu. Dopiero po tych zdjęciach odkryłam prawdziwy potencjał, jaki drzemał i drzemie dalej w Mirze. Nadal nie wszystko z niej wydobyłam, ale ta próbka, którą zaraz Wam zaprezentuję jest dla mnie czymś niesamowitym. I to już nawet nie chodzi o to, że jestem zwyczajnie z tych zdjęć zadowolona (bo jestem, bardzo, przebardzo, szalenie!), ale o to, jak ta dziewczyna potrafi na nich wychodzić. Po prostu muszę zacząć bardziej doceniać, jakie skarby mam pod dachem. Ot co! Proszę państwa, Lucyfer przyznał się do pewnych niedoskonałości w swym postępowaniu! Proszę to odnotować… I notatki spalić. W sumie nikt więcej nie musi wiedzieć.
Swoją drogą, przypominam o kilku niespodziankach, które nadal trzymam w rękawie! Możecie zacząć zgadywać, po kolejnym poście zacznę nimi sypać, w każdym razie powiem tyle – zaczęłam w hobby wkładać nie tylko pieniądze, ale też własne ręce, czas, pot, krew, łzy i…
Raven: Nie rozpędzaj się, gdzie te zdjęcia? Masz za duże skłonności do toczenia monologów.
Ja: A ty do dyskusji, ale czy ci to wytykam?
Raven: Przecież ponoszę karę cały czas *prycha*
Ja: Och, doprawdy?!
Raven: No no, z każdym kolejnym członkiem rodziny, wiesz ile powściągliwości mnie to kosztuje?
Ja: Nie wspomnę ile cierpliwości kosztuje mnie wychowywanie ciebie *oddycha głęboko, a w myślach odlicza od tysiąca w dół. Sto już nie wystarcza*
Miriam: Powściągnij język, bo Marcy usłyszy i będzie jej przykro *daje mu sójkę w bok*
Raven: Żebym ja ci przypadkiem nie oddał *obejmuje ją ramieniem i zaczyna łaskotać wolną ręką*
Ja: Kurtyna w dół! W dół, mówię! Halo, kurtyno pośpiesz się! O, dziękuję, o wiele lepiej. Cisza, spokój, zatem – przejdźmy w końcu do tych zdjęć *klaszcze w dłonie* Miałam dziś dobry dzień do obrabiania *rozsiada się w fotelu z kubełkiem popcornu na kolanach i zakłada na nos okulary, jak w kinie 3D*













 Okej, odnoszę wrażenie, że albo blogger mi zjada jakość tych zdjęć, albo nie pozapisywałam pewnych rzeczy w trakcie edytowania. Tak czy inaczej, nadal jestem z nich zadowolona. Jak zdążyliście zauważyć, mamy tutaj trzy style, w jakich fotki są utrzymane. Pierwszy - dużo słoneczka, akurat miało się ku zachodowi, drugi - gdzie Mira wygląda, jak duszek i trzeci - przepraszam, ale ten trzeci kojarzy mi się z rolnikiem dumnym z dobrze odwalonej roboty *drapie się z zakłopotaniem po głowie* Ups, lepiej, żeby tego nie przeczytała. W każdym razie, powiem Wam jeszcze jedną rzecz. Oglądając te fotografie po raz kolejny, w dalszym ciągu nie mogę uwierzyć, że ta smukła piękność jest moja. Nie wiem, czy ktoś z Was doświadczył kiedyś tego uczucia. Kiedy jesteśmy w posiadaniu czegoś już bardzo długo, a niezmiennie nas ten fakt dziwi, zaskakuje, ekscytuje, napawa niedowierzaniem, zastanawia. Moim zdaniem to oznaka oddanej i odwzajemnionej miłości. Zastanówcie się nad tym, usiądźcie ze swoimi pociechami spokojnie, w ciszy i bez słowa przypatrzcie się im, zastanówcie się co czujecie, a ręczę, że sami będziecie zaskoczeni. 
Do napisania, kochani! Już niedługo. Lucyferek poczynił niecne plany i jeden z nich jest już w 2/4 zrealizowany!

#7 Wracamy!| Ogień znów płonie| Początek wakacji życia| Czyli co się w Piekiełku zmieniło.


Ekhem, ekhem, ekhem! Ależ tu wszystko kurzem zarosło! *odgania pyłki sprzed nosa* Łuhuuuu…?! *odbija się echem* I jakoś tak się wyludniło? *Potyka się o coś wystającego, ponieważ jest tak ciemno, że nic nie widzi* I na domiar wszystkiego ogień w mym Piekiełku wygasł?! Naprawdę, aż tak długo mnie nie… *spogląda w kalendarz* Rany boskie! Tooo znaczy diabelskie! I jasność się stała. W mym umyśle przynajmniej, bo tutaj nadal ciemno jak w… Ekhem, dobrze, nie dokończę.
Na kolanach błagam o wybaczenie, za tak długą nieobecność, toż to prawie pół roku. Nawet nie wiem, kiedy te dni minęły, ale widocznie sprintem przeleciały mi między palcami. Na swoje usprawiedliwienie mam jedynie tyle, że w związku z moim brakiem zorganizowania klasa maturalna okazała się cichym zabójcą. Płakałam, zagryzałam wargi, frustrowałam się i irytowałam, rzucałam książki w kąt, potem do nich wracałam, ale prawda jest taka, że na nic nie miałam czasu. Nie miałam także za grosz motywacji, to przede wszystkim. Ponieważ, gdyby motywacja się znalazła, znalazłby się i czas. Nie robiłam tego, co powinnam robić, ale ponieważ nad moim karkiem niczym kat te obowiązki wisiały, to nie zajmowałam się także, tym co jest dla mnie frajdą, a więc marnowałam czas, jednocześnie uważając, że absolutnie go nie posiadam, co doprowadziło do zamknięcia się błędnego koła. Miesiąc za miesiącem mijały coraz szybciej, wiele zmian zaszło w moim życiu, we mnie samej i… W mojej lalkowej, diabelskiej rodzince! I to na tej ostatniej kategorii zmian się właśnie skupimy! Przede wszystkim z przykrością oświadczam, że Jagódka znalazła nowy, kochający dom. Przestałyśmy się dogadywać, przestałam czuć do niej, to co czułam, nie sięgałam zbyt często po nią, a tym bardziej nie robiłam zdjęć. Lyssander nieco się rozpadł z tego powodu, więc składam go do kupy i niedługo powróci z nową twarzą! To znaczy uznał, że tak traumatyczne przeżycie będzie końcem jednego etapu w jego życiu i początkiem nowego, zatem postanowił zmienić imidż. Aktualnie jego twarz się suszy i na dniach usiądę do jego nowego makijażu. Czy planuję w przyszłości jeszcze Pullip? Tak. Jak pójdę do nowej pracy, wszystko sobie poukładam finansowo i życiowo, to wtedy pomyślimy. Może Pullip, może Dalka, może Isul, może wszystko? Nie wiem jeszcze prawdę mówiąc, ale jestem dobrej myśli. Zaczynam znowu ożywać manualnie, także nadzieja również gości w mym lucyferkowym serduszku.
Co dalej? Ano, słuchajta uważnie, dziatki moje! Zamieszkały ze mną aż DWIE nowe lalki! Dziś zapoznam Was z jedną z nich, w dodatku jeszcze w starej stylizacji, ale gdybym miała uwzględnić w tym poście wszyściutko… To znalazłyby się tutaj zdjęcia z trzech sesji. Albo czterech. Generalnie zalegającego materiału mam prawdopodobnie jeszcze więcej, ale Lucyferek jako człowiek baroku (czyli pełen sprzeczności), to znaczy stworzenie, jest jednocześnie uporządkowany i uporządkowania wymagający. Także już sama nie mam bladego pojęcia jakie dokładnie zdjęcia ostały mi się na dysku *drapie się z zakłopotaniem po głowie* Ale spokojnie, zapowiada mi się duuuuużo wolnego czasu, więc zajmę się tym na pewno! Albowiem dzień dzisiejszy jest pierwszym dniem mych wakacji! *macha rączkami z radością* Więc postaram się poogarniać i ponadrabiać wszystko. A teraz, już nie przedłużając zapraszam na zdjęcia!
Krótko o sesji: zdjęci pochodzą plus minus sprzed miesiąca. Dokładnie z dnia 14.04. Razem z Kulką pojechałyśmy do łódzkiego Parku Helenów, ponieważ pogoda fantastycznie dopisywała. Zapakowałyśmy się z naszymi dzieciątkami do samochodu (Lucyferek wieczny kierowca! Zajrzyjcie do „Balladyn i Romansów” Ignacego Karpowicza, koniecznie. On także uznał, że Lucyer jest świetnym kierowcą!) i pojechałyśmy. Ogólnie ten dzień był takim naszym babskim dniem, którego bardzo potrzebowałyśmy. Jednak jak jest się od siebie uzależnionym, to ciężko funkcjonować, bez widywania się przynajmniej raz na tydzień. 


Rodzeństwo, proszę państwa! To zdecydowanie była sesja dla Marcy. Panienki, którą mam zaszczyt i przyjemność przedstawić. 





O, a tutaj jej widać w końcu oczka! Akryle nie lubią ze mną współpracować, ale na razie na szklane nie ma pieniążków *ból i rozpacz* A jak będą, to niestety, inne inwestycje czekają *wewnętrzny płacz*

Cała ferajna! Same baby i jeden rodzynek (ach mam dla was jeszcze taką GIGANT niespodziankę... Tak korci... Ale NIC nie powiem, nic! Aż do właściwej notki NIC nie zdradzę! No chyba, że jesteście także w Lalkowej Kawiarence, tam się nic nie ukryje)


 "Dorosła" część grona... Tak *kaszlu* Jasne *kaszlu*
Raven: Czy ty coś mówiłaś? *gromi wzrokiem*
Lu: Ja?! Absolutnie! Tylko tyle, że tak mi wyrośliście *ociera łezkę*
Miriam: Coś ci nie za bardzo wierzę... *patrzy z powątpiewaniem, opierając się o Ravena*
Lu: *ciężkie westchnięcie* Bo widzicie, drogie dzieci, w naszym fachu wiara nie jest istotna.
R&M: Aaaa żeś błysnęła teraz...
Lu: *ze wzruszeniem* Ale wy się zgodni zrobiliście! O nawet na kolejnym zdjęciu widać jak daleko zaszliśmy z waszymi relac - hampffffff *małe łapki zakrywają usta Lucyfera*
 

Kocham to zdjęcie. Ubóstwiam! Widzicie tę miłość?! Widzicie to, co ja?! Pamiętacie, jak się żarli?!
...
Dobra, nadal się żrą, ale teraz z większą czułością. Przepraszam wszystkie lalkowe pary, którym kibicuję, ale niestety moje dzieci tworzą dla mnie najpiękniejszą parę świata *dumna matka się rozpływa* Proszę, nie wnikajmy dalej w biologiczne połączenia, ponieważ tutaj i tak już się dzieje magia.


Ach... Ja już widzę ich portret ślubny w przyszłości, naprawdę.
R&M: Że co?! 
Lu: Nic, nic. 


O, a tutaj kolejna już-nie-taka-świeża świeżynka! Miyano we własnej osobie. Jest słodka i urocza, uwierzcie mi na słowo! Miya bardzo dobrze dogaduje się ze wszystkimi, ale zdecydowanie Marcy jest jej najlepszą przyjaciółką (pomijając naturalnie stadko Kulki, tam ma kochającego starszego braciszka, starszą siostrzyczkę i dwa małe urwipołcie, ale Marcy jest jej rówieśniczką!)


Nic nie powiem. Nic. Bo te diabły czyhają tylko żeby się na mnie rzucić, ale no... popatrzcie tylko na nich!


Ha! HA! Mówiłam? Mówiłam, że słodka?

 I na sam koniec, loffki, kisski i w ogóle sam cukier, no bo jak tu się nie rozpływać, kiedy widać kolejną rodzącą się przyjaźń, która ma zadatki na długowieczną? 

Trzymajcie się, kochani! Widzimy się niedługo, obiecuję, tym razem naprawdę. Luckowi można ufać, pamiętajcie ;)

Allan: Święta w Rivenhall

Witajcie, kochani! Nie było mnie tutaj wieki! Ale bardzo dużo działo się ostatnio w moim życiu, między innymi studia, rozpoczęcie nowej pra...